środa, 27 lutego 2013

Szwedzki stół sympatii

Jutro wyprowadza się K. Mieszkała u nas od września, przyjechała ze Szwecji w ramach Erazmusa. Teraz jedzie do Berlina ogarniać swoje architektoniczne zboczenia dalej.
Nie mówię, że jakoś szczególnie będę tęsknić, pisać kartki, czy coś w ten deseń. Nie zżyłyśmy się przez cały ten czas; może przez jej brak czasu, może przez moją barierę językową, nie wiem. Ale K. zawsze była dla mnie miła. Ja dla niej, oczywiście, również, ale jej skandynawski szwedzki stół sympatii wychodził poza moją świadomość. "Hello, how are You?" codziennie z rana, kilka razy dziennie 'hello", miłe rozmówki bez zobowiązań z kwestiami K. wypowiadanymi tym milutkim jak szwedzkie cynamonowe bułeczki głosem. A ja przecież do niej nawet nie "hałarju" nigdy; mało tego, jedzenie jej podkradałam w ilościach czasem znacznych, a ją jakoś zawsze interesowało, jak się czuję.
Jutro wyjeżdża, a ja nadal nie wiem, czy ona w ogóle mnie lubi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz